BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »

środa, 12 maja 2010

Rozdział 37 - Dziwne przygody

Wreszcie podłączono mi internet. :)
Przepraszam wszystkich za tak długą nieobecność. Wybaczycie?
A oto nowy odcinek.
****************************************************

Andres Tchibosen nagle zbudził się w środku nocy. Pomyślał, że jest mu jakoś ciężko na duchu.
Po dłuższej chwili poświęconej kontemplowaniu tego stanu, doszedł do wniosku, że nie na duchu, a na ciele jest mu ciężko.
Skoczek westchnął, po czym otworzył oczy.
Dostrzegł, że na jego klatce piersiowej siedzi okrakiem jakiś osobnik. Osobnik ów miał na sobie kombinezon skoczka narciarskiego i kask z maską, zasłaniającą twarz.
- Ratunkuuuuuuuuuuu! - wrzasnął Andres, zrywając się na równe nogi i tym samym zrzucając z siebie tajemniczą nocną zjawę.
Zamaskowany przetoczył się przez pokój, po czym wstał i rzucił się do ucieczki. Po drodze potknął się kilka razy o rozrzucone na podłodze ubrania.
- Pomocyyyyyyyy! - krzyczał Tchibosen.
Chwilę później do pokoju wszedł Milka Kopytkoski, w szlafroku i bamboszach.
- Heeeeeeeelp! - ryknął Andres prosto w twarz trenera.
Ten ziewnął szeroko.
- Co tym razem? - spytał zaspanym głosem. - Zaatakowali cię kosmici? Czy może Mały Głód? Albo...
- Panie trenerze! Jakiś potwór na mnie siedział!
- Co-o? - spytał Kopytkoski.
- Właśnie to! Jakaś bestia, w kostiumie i kasku!
- A może przesadziłeś z kreskówkami? - zasugerował łagodnie Milka.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Nie!
- Hmm, to dziwne - stwierdził trener. - A nie widziałeś jego twarzy?
- Miał maskę!
- A może po prostu miałeś zły sen?
- Nie! To nie był sen! - Tchibosen wydął wargi. Był w pełni przekonany o swojej racji. - A jak to był Pedalsen? - dodał po chwili, ściszonym głosem.
- Głupstwa pleciesz - mruknął Kopytkoski, jednak widać było, iż jest zdenerwowany. - Zaraz wracam. Poczekaj tutaj na mnie i nikogo nie wpuszczaj. To rozkaz. Dobrze, Andresiku?
- Dobrze - odparł skoczek, drżąc.
***
Trener wparował do swojego pokoju. Geyr zachrapał i przewrócił się na drugi bok, ale nie obudził się. Kopytkoski sięgnął po telefon Veingarda, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz.
***
- Yyyy? - wybełkotał Sygurd Pedalsen, odbierając telefon.
- Sygurd?
Pedalsen był tak zalany, że nie rozpoznał głosu dzwoniącej osoby.
- Co-o? - zapytał, bezskutecznie usiłując podnieść się z podłogi.
- Gdzie jesteś?
- W du... Kto mówi?
- Twoja stara - odparł Milka, starając się, by jego głos brzmiał groźnie... A przynajmniej nie drżał.
- Mamusia? - wyjąkał Sygurd.
"To raczej nie on" - pomyślał Kopytkoski, kończąc połączenie. Nietrudno było zgadnąć, że obecna dyspozycja Pedalsena nie była najlepsza...
***
Krocząc hotelowym korytarzem, Milka natknął się na Andresa Burdala, mającego na sobie jedynie kąpielówki.
- Co ty wyprawiasz? - fuknął trener.
Burdal spojrzał na niego spode łba i odszedł, mrucząc pod nosem:
- Już se człowiek nie może spokojnie iść na... Te, no, żakuzi. Co to sie porobiło, ja nie moge...
- Jest wpół do trzeciej w nocy! - ryknął za nim Milka.
- No i kij! - odparł Burdal, kierując się w stronę hotelowej sauny i jacuzzi. - I tak mnie obudził ten dekiel, co nie? Darł pysk, jakby go kto za jajca ściskał!
***
Tum Hylde również nie spał tej nocy. Miał ciekawsze zajęcia - zaprosił nowo poznaną koleżankę na wspólną zabawę w jacuzzi.
Zabawa trwała w najlepsze, gdy wtem...
- Hej, hop! - zawołał Burdal, beztrosko wskakując do jacuzzi.