BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »

środa, 11 sierpnia 2010

Rozdział 39 - Danse Macabre

Kent wybiegł z pawilonu, w którym zawodnicy oczekiwali na swoje skoki. Poczuł nagłą potrzebę skorzystania z toalety, a toy-toye znajdowały się na dole skoczni. Norweg miał niewiele czasu, gdyż seria próbna miała się rozpocząć lada chwila. Gaygnes dotarł na miejsce, załatwił się i skierował w stronę wyciągu. Wgramolił się na krzesełko i dopiero po chwili zorientował się, że ktoś siedzi koło niego.
Był to ów nowy Austriak, którego Norwegowie mieli okazję zobaczyć na siłowni.
- Cześć - nieśmiało przywitał się Kent.
- Cześć - odpowiedział Austriak. - Ty jesteś Kent Gaygnes, prawda?
Norweg skinął głową.
- Masz ładne nazwisko - stwierdził "nowy".
- Śmieszy cię?
- Nie, podoba mi się.
- Wszyscy się z niego nabijają - poskarżył się Gaygnes.
- Nie rozumiem dlaczego, przecież jest bardzo ładne.
- A ty jak się nazywasz? - zaciekawił się Norweg.
- Jestem Dawid Zäuner i szukam przyjaciela - odparł Austriak, kiwając się w tył i w przód, jak gdyby cierpiał na chorobę sierocą. - Czy zostaniesz moim przyjacielem? Takim "od serca"?
- Przykro mi, Dawid, ale nie mogę - odparł Kent, jednocześnie zdumiony i zmartwiony. - Ty jesteś Austriakiem, a ja Norwegiem...
- I co w związku z tym? - dociekał Zäuner.
- Dlatego nie mogę się z tobą zaprzyjaźnić.
Dawid wyraźnie posmutniał.
- Ale możesz do mnie wpadać raz na jakiś czas, tak jak Marcin Cock - pocieszył Austriaka Gaygnes.
- Ale ja szukam prawdziwego przyjaciela!
Zäuner kiwał się już tak energicznie, że Kent zaczął się bać, iż krzesełko wyciągu odczepi się i spadnie.
- To może... Spytam trenera, czy mogę się z tobą zaprzyjaźnić i dam ci znać, zgoda?
- Zgoda.
***
Tymczasem Andres Burdal przechadzał się po sektorze dla VIP-ów.
Po ostatniej eskapadzie utracił swój płaszcz, dlatego ubrany był w limonkowozielone, obcisłe spodnie-rurki, czerwono-pomarańczowy, wyglądający na damski podkoszulek i "adidaski" z bazaru. Stroju dopełniał szalik z napisem "Heia Norge".
- Dzisiaj nie pokazywać, dziś ni - mruczał pod nosem skoczek, poprawiając fryzurę, składającą się w większej części z żelu niż z włosów.
***
- Jeśli dobrze skoczysz w zawodach, oddam ci komórkę - oznajmił Milka, machając Veingardowi telefonem przed nosem.
- Ale...
- W twoim wypadku oznacza to pierwszą trzydziestkę.
- Przecież ja zawsze skaczę dobrze - obruszył się Skrett.
- Tak, tak - przytaknął trener. - A teraz muszę iść.
- A co ja będę miał z tego, że dobrze skoczę?! - krzyknął za nim Tum.
Milka odpowiedział mu dyskretnym gestem środkowego palca.
- Dupa, nie trener - burknął skoczek.
- Panie trenerze! - ryknął Andres Tchibosen. - Panie trenerzeeeee!
Tum uderzył go pięścią, tak, że Andres prawie się przewrócił.
- Ał! Za co?!
- Za skarżenie!
- Przecież nie naskarżyłem!
- Ale chciałeś! Ciesz się, że Milka nie usłyszał!
- Ale ja co innego chciałem powiedzieć! - zarzekał się skoczek.
- Niby co?
- Sam zobacz!
***
Obaj skoczkowie spojrzeli na telewizor, który miał pokazywać skoki poszczególnych zawodników. W tym jednak momencie prezentował coś zupełne innego, a mianowicie: Andresa Burdala, tańczącego makarenę, a raczej własną wersję makareny. Skoczek zdjął swoją pstrokatą koszulkę i zaczął nią wywijać.
Po chwili Milka dotarł na wieżę trenerską i spostrzegł, że wszyscy zgromadzeni wpatrują się w ulokowany tam ekran.
- Co, do... - trener Norwegów nie zdążył dokończyć, gdyż zwrócił się do niego Poirot.
- Pański Burdal, Kopytkoski. Zaraz wszystkim pokaże i cały świat dowie się, jakim jest zboczeńcem...

niedziela, 8 sierpnia 2010

Rozdział 38 - Ber, mamy problem

Dziewczyna krzyknęła przeraźliwie i zasłoniła się ręcznikiem.
Tum przez moment był jak zamurowany, jednak w końcu zreflektował się i warknął:
- Burdal...
- No co? - odparł skoczek. - Moge se.
- Ty... Ty...
- Ej, no... Co ty? Kurde... No ej... Aaaaaa!
***
Za oknem świtał już poranek. Trudno było jednak to dostrzec, gdyż szyba była tak brudna, jakby nie myto jej od kilkunastu lat, co zresztą zdawało się niezwykle prawdopodobne.
Sygurd Pedalsen leżał w kałuży własnych wymiocin. Jednak to mu w tej chwili nie przeszkadzało... Nawet kac mu nie przeszkadzał. Był wolny! Nareszcie wolny!
***
Przy śniadaniu panowała niezbyt przyjemna atmosfera.
Tum Hylde i Andres Burdal nie odzywali się do siebie. Obaj byli mocno poobijani i podrapani, na dodatek Burdal miał spore problemy z gardłem, gdyż w nocy Tum prawie utopił go w jacuzzi.
Ber był jakiś poddenerwowany.
W pewnym momencie bezceremonialnie zaczął palić papierosa, nie zważając na oburzenie co po niektórych obecnych w jadalni.
- Khy khy! Duszę się! - wykrzyknął Tomas Abendstern. - To szkodzi memu delikatnemu organizmowi!
- Przestań pan, panie Rum-coś-tam! - oburzył się Axel Poirot.
Ber ostentacyjnie zaczął puszczać kółka z dymu.
- Głuchy pan jesteś?! - wściekł się trener Austriaków. - Kopytkoski, zrób pan z nim coś!
- Jaaa? A czemu ja? - zdumiał się Milka.
- Bo pan jesteś jego trenerem! - huknął Axel.
- Ale to panu coś przeszkadza, Poirot, nie mnie...
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Wolter Hopper. Ber pospiesznie wrzucił niedopalonego papierosa do kawy Andresa Tchibosena.
- Cóż to za krzyki? - spytał Voltemort, spoglądając na austriackiego trenera.
Ten pospiesznie i po niemiecku począł tłumaczyć co dokładnie zaszło, żywo przy tym gestykulując i opluwając wszystkich dookoła resztkami tego, co przed chwilą zjadł.
Wolter Hopper łypnął na Milkę Kopytkoskiego.
- Nieładnie, panie Kopytkoski, nieładnie...
- Dlaczego pan do mnie się zwraca, Hopper? Przecież wielokrotnie tłumaczyłem moim zawodnikom, że palenie tytoniu wywołuje wiele groźnych chorób...
- Podobno wywołuje impotencję - Tum szeptem zwrócił się do Bera.
- Gówno prawda - wychrypiał Burdal. Hylde zignorował to.
- W ogóle, stary, to co cię naszło, żeby palić tutaj? - zapytał Rumrumruma.
Ten bez słowa podał mu swój telefon komórkowy.
"Mamy twoją cizię. Jeszcze podamy warunki. Żadnych glin." - odczytał Hylde. Sms został wysłany z numeru dziewczyny Bera.
***
Cała drużyna Norwegów zgromadziła się w pokoju zajmowanym przez Rumrumruma, który palił papierosa za papierosem.
- Pewno ta cała Marta se jaja robi i tyle - wysunął przypuszczenie Burdal.
- Martyna - warknął Ber.
- Przecież żem powiedział: Marta.
- Martyna, kretynie!
Ber ze złością uderzył ręką w ścianę. W sąsiednim pokoju ktoś uczynił to samo, a skoczek jęczał z bólu.
- Spokojnie, chłopcze - rzekł Milka ojcowskim tonem. - Hipotezy Burdala nie można wykluczyć...
- Tylko jak to sprawdzić? - zastanawiał się Johannes.
- Zadzwonić? - zaproponował Andres Tchibosen.
- Nie odbiera.
- Zastanowimy się później - zadecydował trener. - A teraz są ważniejsze sprawy. Chodźmy na skocznię.

piątek, 6 sierpnia 2010

Sonda.


SONDA
Czy ma byc nowy rozdzial?

tak
nie