BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »

sobota, 27 lutego 2010

Rozdział 3 - Genialna intryga

Tymczasem z pokoju Bera i Martyny dobiegały odgłosy ożywionej rozmowy.
- Czemu... on... ma... na... sobie... twoje... gacie?! - wrzeszczała Ramzes, jak gdyby chodziło o jakieś straszne przewinienie ze strony jej chłopaka.
- Kochanie...
- Weź te łapy i odpowiedz na moje pytanie! No hello!
- Tak więc...
- Masz coś na sumieniu! Wiedziałam, że masz coś na sumieniu!
- Zlituj się, to tylko zwykłe gacie!
- Może dla ciebie "tylko", ale...
- Poczekaj, muszę się uspokoić.
Rumrumrum chwycił popielniczkę i wyrzucił ją przez okno.
- No, już mi lepiej - wycedził tonem, który wcale na to nie wskazywał.
- Mów prawdę... Hello - odparła Martyna z rozpaczą.
- A zatem... - Ber zaczął opowieść. - Jak wiesz, nienawidziłem tych gaci.
- Zupełnie nie wiem czemu - wtrąciła Ramzes, siadając na łóżku. Rumrumrum natomiast zaczął nerwowo spacerować po pokoju.
- Ale wczoraj poczułem, że już dłużej tak nie mogę. Nie mogę, rozumiesz?! - krzyknął Ber, nie wiadomo czy do swojej dziewczyny, czy do walizki, którą kopnął z wściekłością. - Auuuuuuuuu!
Ramzes pokręciła głową, mrucząc pod nosem coś pomiędzy "hello", a siarczystym norweskim przekleństwem.
Zdążyła już się przyzwyczaić, że jej chłopak w nerwowych sytuacjach kopie, rzuca i uderza rękami w ścianę.
Cóż, są różni ludzie, a każdy ma prawo do swoich drobnych dziwactw.
Ber przez chwilę poskakał na jednej nodze, wyjąc przy tym z bólu, ale w końcu uspokoił się i kontynuował opowieść.
- Więc kiedy szedłem na śniadanie, wziąłem je ze sobą i wrzuciłem do pierwszego lepszego pokoju, mając przy tym nadzieję, iż znajdą lepszego właściciela, który je... No wiesz, doceni.
- Aha - podsumowała Ramzes, piłując paznokcie. - Ale w takim razie co znaczyło to "Ber i ja"?
- Nie wiem - odparł Rumrumrum, siadając obok Martyny. - Wybaczysz mi?
- Pod jednym warunkiem.
- Oczywi...
- Przecz z łapami! Nie o takim warunku mówię. Masz odzyskać te gacie.
Ber był zbyt zdenerwowany, żeby odpowiedzieć. Jednak, jako że wciąż czuł pulsujący ból dużego palca u nogi, chwilowo powstrzymał się od kopania. Sięgnął za to po leżącą na stoliku paczkę papierosów, po czym wyjął i zapalił cztery na raz. Wkrótce przypomniał sobie, że przed momentem w dość spektakularny sposób pozbył się popielniczki, musiał więc strzepać popiół do kubka.
***
- Naprawdę, muszę już iść - po raz enty powtórzył Tum, ubierając bokserki. - Przecież dziś zawody...
Helga miała tak zawziętą minę, jakby chciała krzyknąć "Hände hoch!", jednak powstrzymała się od tego.
- Czy mogę cię o coś poprosić? - spytała tonem pod tytułem "Mamo, kup mi lizaka".
- Ależ jasne - odparł pospiesznie Hylde, zapinając rozporek. - Dla ciebie wszystko - powtórzył tekst przeczytany w książce "Metoda na podryw".
- I spełnisz moją prośbę?
- Jakże by inaczej!
- Podaj mi twój numer telefonu.
Przez moment Tum zawahał się. Nigdy nie podawał swojego numeru fankom.
Ale przecież i tak złamał już swoją główną zasadę "Nigdy dwa razy z tą samą"...
Wtem przyszedł mu do głowy zaiste genialny pomysł.
Skoczek uśmiechnął się szeroko, wyjął komórkę z kieszeni dżinsów i podyktował pokojówce numer Kenta Gaygnesa.
"He he" - pomyślał z dumą. - "Teraz przynajmniej się ode mnie odczepi...".
***
- Donnerwetter! Człowiek to już nie może przejść spokojnie ulicą, bo popielniczką w łeb dostanie - mamrotał wściekły Axel Poirot, trener ekipy austriackiej, masując guza na czole. - Ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni...


SONDA
Co zrobi Milka Kopytkoski, trener Norwegow, po konkursie druzynowym?

zaspiewa
sprobuje popelnic samobojstwo
sprobuje zabic jednego ze skoczkow
z radoscia pojdzie do baru i postawi wszystkim kolejke
poda sie do dymisji
zorganizuje impreze
zawiesi obecnosc w kadrze ktoregos ze skoczkow
zazyczy sobie podwyzki
wyrzuci z kadry Tuma Hylde
zamknie sie na cala noc w pokoju z Andresem Tchibosenem
pobije sie z Axelem Poirot i trafi do szpitala



Głosujcie i komentujcie! :)

0 komentarze: