BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »

piątek, 2 kwietnia 2010

Rozdział 33 - Telefon od przyjaciela

- Tak? To super! Świetnie! Wspaniale! Zaje... Cudownie! Nie mogę się doczekać! - szczebiotał Veingard do telefonu. Skoczkowie spoglądali po sobie z zażenowaniem, Geyr obgryzał paznokcie, a Milka wyglądał, jakby uderzono go czymś ciężkim w głowę.
Wiedział o wszystkim, co robili Ljøkelsund i Pedalsen. Lecz zbytnio się bał, by móc temu zaradzić. Najbardziej martwił się o Andresa Tchibosena, który był dla niego niczym rodzony syn.
- Kto mnie wkurza? Najbardziej Tum Hylde. Ale jak ci opowiem, co Tchibosen zrobił...
Kopytkoski nie wytrzymał.
Zerwał się z miejsca, podszedł do Skretta i wyrwał mu telefon, kończąc połączenie.
Zszokowany Veingard rzucił trenerowi pełne niedowierzania spojrzenie.
- Oddam ci go, kiedy zaczniesz się zachowywać dojrzale - oświadczył Milka.
Skrett miał łzy w oczach.
Nie odzywając się ani słowem, pobiegł do autokarowej łazienki i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Ber, poprowadź - nieco drżącym głosem rozkazał trener, siadając na swoim miejscu.
***
Nadszedł wieczór. Ekipa Norwegów dojechała do Einsydel.
Veingard nadal nic nie mówił. Początkowo nikt się tym zbytnio nie przejmował, ponieważ młody Norweg na co dzień nie należał do osób gadatliwych (wyjątkiem były rozmowy telefoniczne). Po pewnym czasie jednak Kent zaniepokoił się trochę i postanowił porozmawiać z kolegą. W tym celu udał się do jego pokoju...
Ber (na którego tym razem padł obowiązek mieszkania ze Skrettem) akurat wyszedł na kolację i skoczkowie mieli pełen spokój.
- Nie martw się - powiedział Gaygnes. - Trenerowi do jutra przejdzie i odda ci komórkę.
Veingard, jak można było się spodziewać, nie odpowiedział. Sprawiał za to wrażenie tak niewinnego i bezbronnego, że Kent musiał, po prostu musiał go przytulić.
Pech chciał, że w tym momencie do pokoju wszedł Ber w towarzystwie Johannesa i Burdala.
- O kurde - oświadczył ten ostatni. - Alem sie zawiesił. Jak... Jak...
- Wisielec? - podpowiedział koledze Ber, po czym wybuchnął śmiechem. Nigdy nie był dobry w panowaniu nad emocjami.
- E, nie - odparł Burdal. - Bardziej jak pranie żem sie zawiesił. Bo one wisi, no nie?
Burdal dołączył do śmiejącego się kolegi, najwyraźniej rozbawiony swoim własnym dowcipem. Natomiast Johannes zachował powagę.
Kent puścił Veingarda i spojrzał na Remsena, na poły wyzywająco, na poły ze wstydem.
- To ja może pójdę do siebie... - oznajmił, po czym pospiesznie opuścił pomieszczenie.
Remsen podążył za nim.
Johannes i Kent zajmowali jeden pokój. Gdy w końcu się w nim znaleźli, zapanowała niezręczna cisza...
***
Milka gdzieś wyszedł i Geyr był sam w pokoju. Jak zwykle w wolnym czasie zajął się przeglądaniem czasopism dla panów. Był wyjątkowo pogrążony w "lekturze", gdy rozległ się dźwięk telefonu.
Dzwoniła leżąca na półce komórka Veingarda.
Asystent Kopytkoskiego postanowił to zignorować, jednak ktoś, kto dzwonił, był bardzo natrętny i nie dawał za wygraną.
W końcu Burdehl odłożył gazetę i sięgnął po telefon. Dzwonił ktoś zapisany jako "S. P.".
- Czego?! - odebrał poirytowany Geyr.
- Yyy? - ciężko było nie rozpoznać tego głosu.
Sygurd Pedalsen.
- No czego pytam się? - warknął Burdehl, starając się możliwie najbardziej zmienić głos.
- Ve... Vein? - spytał głupkowato Pedalsen.
- Nie, Święty Wincenty - odpowiedział Geyr. Czuł mściwą satysfakcję.
- Ale że jak? Pastór? - zdumiał się Sygurd. - To sorry. Do księdzów szacun mam. Nara - po czym zaklął i rozłączył się.
Burdehl roześmiał się, aż łzy poleciały mu z oczu. Udało mu się nabrać tego strasznego Pedalsena!
***
- Kenny...
- Yhm?
- Ty bardzo lubisz Veingarda, no nie? - spytał Johannes.
- Tylko trochę - odpowiedział Kent. - Ciebie lubię bardziej.
- To dobrze - po chwili milczenia rzekł Remsen.
Gaygnesowi zrobiło się ciepło na sercu.



Wybaczcie, że ostatnio piszę trochę rzadziej... Ale przygotowania do matury robią swoje :P

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie no świetne. ; ]
Pedalsen nie rozmawia z pastorami ..trzeba sobie zapamiętać. xd
Yyy Geyr i czasopisma dla panów.? ; o
Biedny Veingard zabrali mu komórkę.
Super nocia. ; ]
Sonja.

rinne pisze...

Burdel, yy, tzn Bardal jak zwykle staję na wysokości słownego zdania : )) mój człowiek :P
intryguję mnie jeszcze uczucie które tak powoli kiełkuje sobie pomiędzy Kenny a Johan'em, wiesz oni faktycznie do siebie pasują ; )

Agnesss pisze...

"- Ale że jak? Pastór? - zdumiał się Sygurd. - To sorry. Do księdzów szacun mam. Nara - po czym zaklął i rozłączył się."
Rozwalio mnieto!! xD xD
Jak zwykle świetnie!!
:D