BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »

czwartek, 11 marca 2010

Rozdział 15 - Zaginiony

Tum Hylde, jego kolega - niemiecki skoczek Anderas "Łabędzia Szyja" Wanker - oraz ich nowe koleżanki, szli chwiejnie w stronę hotelu.
- Ty, a gdzie ten Georg? - spytał Wanker. - Myślisz, że im uciekł?
- A co mnie to obchodzi - mruknął Tum, po czym zwrócił się do swoich trzech towarzyszek. - Zróbmy to, tu i teraz!
***
- To-o może po-winniśmy spró-bo-bować? - wybełkotał Kent.
- Tak, m-y-ślę, ż-że tak, Kenny. A-ale tak od po-czątku.
- I n-nie mów re-szcie, że je-jesteśmy ra-zem...
***
Rankiem...
Tum tyle razu już odczuwał ten ból, lecz nadal nie udało mu się do niego przywyknąć. Myślał, że zaraz pęknie mu głowa. Na dodatek było mu dziwnie zimno i wilgotno...
Otworzył oczy.
Okazało się, że leży w przydrożnym rowie, lekko zanurzony w wodzie. Kilka metrów dalej dostrzegł Wankera. Dziewczyny gdzieś zniknęły.
***
Kent i Johannes również się obudzili. Milcząc, zeszli na śniadanie. W stołówce zastali już skacowanego Bera, rześkiego Andresa i Veingarda, który sprawiał wrażenie chorego.
- Dzień dobry - Gaygnes uśmiechnął się blado. - A gdzie trener? I Tum?
- Właśnie się zastanawiamy - odrzekł Rumrumrum, tępo wpatrzony w szklankę herbaty. - Tum to wiadomo... Ale trenera nie ma w pokoju.
- Jak to nie ma? - zdumiał się Remsen.
- Normalnie - odpowiedział Andres. - Jest tylko Geyr. Śpi i prosi, żeby mu nie przeszkadzać...
***
Tum i Anderas wygramolili się z rowu.
- Nie chce mi się wracać - burknął Hylde.
- Mi też - odparł Wanker. - Trener już pewnie czeka z pasem...
Tum ziewnął.
- Pospałbym sobie.
- Ale nie pośpisz. Dzisiaj zawody.
- O shit...
W tym momencie, jak na ironię, skoczków minął Marcin Schitt, niemiecki zawodnik, który był w trakcie uprawiania porannego joggingu.
- Nawet się z tobą nie przywitał! - Tum ze zdziwieniem zwrócił się do Anderasa.
- To u nas normalne - odpowiedział ten. - Każdy sobie rzepkę skrobie.
- Aha. No bo w mojej drużynie panują przyjacielskie relacje - oświadczył Hylde. - Jesteśmy jak rodzina.
Wanker przypomniał sobie, jak jakiś czas temu norwescy skoczkowie szykanowali swojego kolegę, Ralsa Brystola, tak, że biedak trafił do szpitala psychiatrycznego. Jak schowali gdzieś całą bieliznę trenera Kopytkoskiego, który potem biegał po hotelu i szukał swoich majtek. Jak pobili Andresa Burdala, bo przez niego przegrali w konkursie drużynowym... Tak, ekipa Norwegów była niczym rodzina.
Patologiczna.
Młody Niemiec jednak nie skomentował tego.
***
Do zawodów zostało już niewiele czasu. Większość ekip udała się na skocznię. Norwegowie zaś nadal czekali na trenera.
- Gdzie on, do cholery, jest?! - wrzeszczał Geyr, biegając po korytarzu niczym obłąkany.
- A czy to ważne? - obruszył się Tum. - Pan nam pomachasz chorągiewką i gitara...
- Ja?! Ale ja się na tym nie znam!
- Co w tym za filozofia? - spytał Hylde, niewyspany i wściekły.
- Tego nie było w umowie! - odparł stanowczo Burdehl.
- No to... Nie skaczmy - zaproponował Veingard.
- Zgłupiałeś do reszty? Co za dureń! - zdenerwował się Tum.
- Nie obrażaj mnie, bo powiem Ruahowi.
Na dźwięk tego imienia wszyscy zadrżeli.
Ruah Ljøkelsund był przedstawicielem starszego pokolenia skoczków. Będąc w kadrze, wraz ze swoim przyjacielem, Sygurdem Pedalsenem, terroryzował młodszych kolegów.
Ci dwaj, Ruah i Sygurd, potrafili bić i kopać do nieprzytomności, lubili też maltretować innych psychicznie. Nigdy natomiast nie zrobili krzywdy Veingardowi. Wręcz przeciwnie - pomagali mu.
Dlatego też "powiem Ruahowi" stało się najbardziej przerażającą groźbą, jaką usłyszeć mogli członkowie drugiej, a teraz także i pierwszej kadry z ust niepozornego Skretta.
To Ruah bowiem był mózgiem, a Sygurd (który właśnie odsiadywał wyrok) - tępym osiłkiem spełniającym jego rozkazy.



SONDA
Kto pomacha Norwegom choragiewka na start?

Axel Poirot
Milka Kopytkoski
Geyr Ule Burdehl
beda sobie nawzajem machac
Wolter Hopper
Andres Burdal
nikt

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Gdzie ten Mika mógł zniknąć? ; o
Taa rodzina..boska patologiczna. xd
Oooo lol..Ruahr ..xd I Sygurd.
Strach się bać. ; p
Boska notka. ; **
Heia Norge. ; D <3
Sonja.

Agnesss pisze...

Sygurd Pedalsen...
To mnie rozwaliło normalnie!!!! xD xD Ahahahahaha!!!

Szacun Mistrzu!

Pozdrawiam!!

Anonimowy pisze...

Jest coraz lepiej. Tylko wciąż nie dowiedziałam się, co robił gs na przystanku (a to mnie gnębi). Napięcie rośnie, bo zaginął Mika. Dreszcz mnie przechodzi. Patologiczna rodzina jest boska. Marcin Schitt - to rewelacja. I jeszcze jedno: gdziej jest Szymek Tumann???

wierna czytelniczka :)

Anonimowy pisze...

Tumman? Miał być Szaman!

Anonimowy pisze...

czemu Skrett nie pogroził reszcie Ruahem w Zako, nie musiałby biedaczek tych tobołów nosić w skrzaciej pelerynce xD

a odcinek jak zawsze bossski ^^

amarie

Anonimowy pisze...

nie wiem czemu nie pogroził, pewnie po prostu nie przyszło mu to do główki xDDDDDDDDDDDDDD